Po zimowej przerwie i paru krótszych trasach przyszedł czas na konkret tripa. Obrałem kierunek Pieniny - jednak do końca nie zdefiniowałem ostatecznego celu wycieczki. W planach była Szczawnica, Niedzica zapora albo szlif wokół jeziora czorsztyńskiego. Zaczynamy przed 9 rano wyjazd z Sącza na VeloDunajec na stawy w Starym Sączu gdzie lecę w kierunku Podegrodzia żeby ominąć rozkopany od roku wyjazd ze Starego Sącza. Za Podegrodziem wskakuje na chwile na drogę 969 by przy charakterystycznym moście w Kadczej wjechać znów na VeloDunajec. No jest po prostu pięknie. Płaski asfalt w zielonym wiosennym lesie robi robotę. Do Łącka jest tak naprawdę tylko jeden podjazd który dla nogi rozgrzanej już kilkudziesięcioma kilosami od Sącza nie robi większego wrażenia. Jest Łącko. Batonik, fotka i lecim dalej. VeloDunajec leci niestety tylko do Zabrzeży – a szkoda bo jest po prostu przepięknie. Od Zabrzeży wracamy na drogę 969. Na szczęście ruch drogowy jest minimalny a nowy asfalt na drodze daje +10 do prędkości. Do Krościenka wlatuje z myślą o krótkiej przerwie. Jednak mega głośny remont Rynku głównego podpowiada lecimy dalej - przerwa będzie później. Wyjeżdżając z Krościenka przypomniałem sobie że rano myślałem nad Szczawnicą, na która trzeba by odbić w Krościenku – no cóż z 3 celów podróży zostały 2. Za Krościenkiem trasa zdecydowanie zaczyna się unosić. W Krośnicy skręcam w lewo zaraz obok OSP i zaczyna się część górska trasy. Lekka redukcja przełożeń i ogień do góry. Mijam Pieniński Park Krajobrazowy i co chwile robię przerwę na fotkę z Tatrami w tle. Zjazd z góry do Sromowców palce lizać. W Sromowcach lecę chwilkę przy jeziorze w stronę zapory, którą ostatecznie obrałem w międzyczasie za cel dzisiejszego szlifa. Pod zaporą zonk – koronawirus ble ble ble i wejście zamknięte. Trudno batonik, uzupełnienie płynów parę fotek i zawrotka. Wyjazd pod górę ze Sromowiec nie był tak męczący jak mógłbym się tego spodziewać. Lecę znów na Krośnicę, gdzie skręt w prawo na Krościenko a dalej na Sącz. W okolicach Kłodnego przejeżdżam przez mostek, by przez parę kilosów polecieć po drugiej stronie Dunajca, gdzie w przyszłości planowany jest przebieg VeloDunajec. Rekonesans tej części trasy na plus - będzie zabawa. Wracam na 969 w okolicach skrętu na Ochotnicę i dalej już tak jak rano czyli wjazd na VeloDunajec w Zabrzeży potem Łącko, i aż do Kadczej, gdzie lecę na Podegrodzie, potem znów VeloDunajec przy stawach w Starym Sączu i sruu do Nowego Sącza. Wyszło 140km w 5h20min. Za wsparcie przed i po trasie wielkie dzięki dla BikeAtelier Nowy Sącz
Skomentuj