Strzeliliśmy sobie setę przy święcie. Początek na dworcu w Zawierciu gdzie przyjechaliśmy pociągiem z Katowic. Z Zawiercie bardzo wygodną ścieżką rowerową a w dalszej części ścieżką wzdłuż szosy głównej do Kromołowa gdzie w kapliczce Św. Jana Nepomucena bije źródło Warty. Kolejny etap to dojazd wygodną asfaltową ścieżką biegnącą bardzo malowniczo wśród pól i łąk do skały Okiennik. Obejrzeliśmy skałę z dwóch stron i weszliśmy do okna a następnie dalej świetną ścieżką pojechaliśmy do Morska do ruin zamku Bąkowiec. Zamku zwiedzać nie można ale można podjechać do wyciągu narciarskiego i pooglądać panoramę z Górą Zborów w głównej roli. Góra Zborów to był kolejny cel. Zdobyliśmy ją oczywiście pieszo trochę improwizując trasę przejścia. Dalsza droga już dużo mniej wygodną drogą obok ośrodka wypoczynkowego Orle Gniazdo do Hucisk a dalej znowu asfaltem do Zamku Bobolice. Zamek Bobolice podobnie jak znajdujący się 2,5 km dalej zamek Mirów są w rękach prywatnych. Wejście na błonia wymaga kupna biletu. My nie kupowaliśmy bo inny był plan wycieczki, ale oba zamki wyglądają zupełnie inaczej niż je zapamiętałem z dawnych lat. Bobolice są całkowicie zrekonstruowane a Mirów jest w trakcie rekonstrukcji. Pewnie włożono w te prace kupę kasy więc myślę że nie może dziwić opłata za zwiedzanie. Można też korzystać z trasy spacerowej pomiędzy zamkami która podobno z powodu jakichś kłótni była niedostępna. Dopiero nowi właściciele uporządkowali te kwestie. Na zamku w Mirowie właściwie program zwiedzania się zakończył i zaczęliśmy powrót do domu przez Żarki, Myszków, Siewierz, Okolice zalewu Przeczyckiego i zalewu Rogoźnik. Z Mirowa do Żarek ścieżka w lesie o nawierzchni asfaltowej ciesząca się dużą popularnością. Z Żarek do Myszkowa Ścieżką wzdłuż szosy a później aż do początku Siewierza ścieżki brak trzeba jechać drogą dość ruchliwą. W Siewierzu zaliczyłem jeszcze zwiedzenia zamku Biskupów Krakowskich a następnie jechałem kolejnym odcinkiem ścieżki o nawierzchni szutrowej w stronę Dąbrowy. Górniczej. Z Przeczyc do domu już drogami ale lokalnymi i o małym natężeniu ruchu. Generalnie cała trasa i to nie tylko na Jurze to same podjazdy i zjazdy. Gdy już myślałem że mam już spokój to jeszcze dała mi w kość Siewierska Góra przed zalewem Rogoźnik. Wycieczka bardzo udana i jestem z niej wyjątkowo zadowolony.
Skomentuj