Samochodem dojeżdżam do Stribrinic. Jadę jak daleko się da aż pod znak zakaz wjazdu. Wiem, że Czesi jadą dalej, ale póki co jeszcze nie zmieniłem obywatelstwa. Samochód wbijam w zaspę aby nie tarasować drogi. Zdejmuję narty, włączam GPS i w górę. Najpierw do Chaty Navrsi. Wybieram żółty szlak, który od początku ostro pnie się w górę. Dzięki temu dość szybko dochodzę do Chaty. Dzięki temu też po raz pierwszy mam okazję oglądać Chatę z tej perspektywy. Za Chatą zaczyna się ratrakowana, równa, szeroka trasa biegowa. Biegnę kawałek pod górę i zaraz mam pierwszy szlakowskaz. W lewo trasa biegnie w stronę Dolni Morawa w prawo w stronę Śnieżnika. Wybieram tą w prawo. Trasa dobrze przygotowana, umiarkowany ruch, chociaż jak na piątek to i tak nieźle. Trasa biegnie w górę. Cały czas bardziej lub mniej, ale w górę. Im wyżej tym bardziej pejzaż zmienia się zimowy. Spada troszkę temperatura otoczenia, zaczyna powiewać lekki wiatr. Tylko mi jest ciągle bardziej gorąco. Dziś zamierzam dotrzeć tylko do Stribrinickiego Sedla, chcę się przekonać, jak wyglądają tam trasy biegowe. Pod koniec opada lekka mgła, ale i tak widok na góry i ośnieżone kikuty drzew robi wrażenie. Cały mokry docieram do Sedla. Stąd już około 3 km na Śnieżnik i 3 km na Sosinu. Trasy trochę gorsze, ale i ta w rewelacyjnym stanie. Czas zjechać w dół. Mknę na moich biegówkach. Widok teraz dopiero zaczyna zatykać dech w piersiach. Dobrze, że śnieg jest miękki, dwa upadki nie pozostawiają żadnych śladów.
Szybko docieram do miejsca, gdzie pozostawiłem auto.
To mi się nawet podobało, tyle tu tras do „zaliczenia”.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj