Do Doliny Chochołowskiej postanowiliśmy wybrać podczas wielkiej majówki dlatego, że od dłuższego czasu marzyłam o tym, żeby zobaczyć te słynne polany całe fioletowe od krokusów. Ten termin miał oczywiście dość sporą wadę- szlakiem podążał tłum ludzi, którzy wybrali się tam w tym samym celu. Majówka była bardzo upalna i baliśmy się, że jeśli dłużej będziemy zwlekać i odkładać tą trasę w czasie, po krokusach nie zostanie ani śladu.
Początkowy odcinek szlaku prowadzi asfaltową drogą (czas przejścia podany na mapie 1h). Do Polany Huciska, czyli większej połowy szlaku można dojechać ciuchcią albo wypożyczyć rower, my jednak zdecydowaliśmy się pokonać ten odcinek pieszo. Nie był to chyba najlepszy pomysł, bo przy dzikich tłumach spacerowiczów, próbujących przejechać rowerzystach, bryczkach i kopcącej ciuchci, która co jakiś czas przejeżdża tą trasą można poczuć się bardziej jak na zatłoczonym deptaku w centrum miasta niż jak w górach. Poza tym asfaltowy odcinek jest dość monotonny, a krokusy pojawiły się dopiero dużo dalej, mniej więcej od Polany Huciska, gdzie spokojnie można było sobie dojechać.
Dalej asfalt ustępuje miejsca żwirowo- kamienistej drodze i wreszcie zaczyna to bardziej przypominać górską dolinę. Pojawiają się nawet pierwsze krokusy :).
Po około godzinie spaceru ukazuje się nam Polana Chochołowska, widać stare szałasy pasterskie, które mają swój niewątpliwy urok i... duużo krokusów! Nareszcie :). Ten widok warty jest wszystkiego. Zadowoleni robimy sobie zdjęcia i ruszamy dalej w stronę schroniska.
W schronisku nie zabawiliśmy długo, bo chcąc tam cokolwiek zamówić, musielibyśmy czekać w długiej na całe piętro kolejce. Takie już uroki majówki. Zamiast tego siadamy na ławeczce przed schroniskiem i wyciągamy z plecaka kanapki, które nam jeszcze zostały :)
Jeszcze tylko rzut okiem na krokusy, parę zdjęć i ruszamy w drogę powrotną, która mija nam dość szybko. Gdy dochodzimy do Polany Huciska zaczyna kropić deszcz i decydujemy się na przejażdżkę ciuchcią- traktorem, którą wcześniej tak wyklinaliśmy. Była to bardzo dobra decyzja, bo przy parkingu na Siwej Polanie zastała nas duża ulewa.
Trochę przemoczeni ale szczęśliwi, że udało nam się pierwszy raz w życiu zobaczyć słynne tatrzańskie krokusy kończymy wycieczkę biegnąc do auta w strugach deszczu :)
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj